Jego twarz, dojrzewająca wraz z kolejnymi filmami Truffauta, Godarda, Eustache’a, Tsai Ming-lianga, u Serry zastyga w bezruchu, blednie i ginie w złocie i purpurze tkanin, owinięta absurdalnym kożuchem peruki. Serra stroni od naturalizmu, skupia się na kontraście pomiędzy unieruchomieniem chorego a postępującą nieuchronnie chorobą, pomiędzy ciałem trawionym rozkładem a próbującym utrzymać się w granicach rytuału królewskim gestem. Tworzy sceny inspirowane XVII-wiecznym malarstwem, wypełnione szeptem sług i ciepłym światłem świec. Scenariusz oparty na raportach medycznych i pamiętnikach Saint-Simona zdaje relację z ostatnich dni Króla Słońce, umierającego z powodu gangreny w obecności bezradnych medyków. Jak zwykle u Serry, czołowego neomodernisty europejskiego kina, kontekst historyczny jest zaledwie pretekstem do opowiedzenia w duchu Bressonowskiego „kina czystego” o uniwersalnych aspektach ludzkiego życia. Film jest kontynuacją niezrealizowanego pomysłu instalacji zamówionej u Serry przez paryskie Centre Pompidou. Léaud w roli Króla Słońce miał
w czasie rzeczywistym przez 15 dni leżeć na łożu boleści w szklanej klatce. Galeryjna idea została zaadoptowana na potrzeby produkcji filmowej.
nagrody:
MFF w Cannes 2016 - Honorowa Nagroda dla Jean-Pierre'a Léauda; Jerusalem Film Festival 2016 - najlepsza fabuła; Prix Jean Vigo 2016 - najlepsza fabuła roku; Ostrava Camera Oko 2016 - najlepsze zdjęcia; Special Feroz Award 2017; Prix Lumière du Festival de Lyon 2017 - najlepszy aktor, zdjęcia; Gaudí Awards 2017 - najlepsze kostiumy, charakteryzacja
Albert Serra:
Idea władzy absolutnej połączonej ze stanem kompletnej fizycznej bezsilności wydała mi się bardzo atrakcyjna. Jest to też rodzaj małej zemsty, której my, artyści, możemy dokonać na rządzących: pokazać im, że w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy tacy sami. Chciałem też uniknąć truizmu, że w pałacu wszystko działa jak w zegarku. Na przykład król domaga się wody i zanim się nim zajmą, upływa cała wieczność. Był to nie tylko jego zmierzch, ale i zmierzch całego otaczającego go systemu. Co do poczucia humoru: ironia jest bardzo silnie obecna w mojej filmografii, nawet jeśli tematem jest śmierć. Kreacja Jean-Pierre'a Léauda również dużo tu dodała. W bardzo oryginalny sposób grał ze swoim bohaterem, ale i z własną personą.
(screendaily.com)
Bardziej skupiłem się na procesie agonii, pojęciu agonii, a także na jej reprezentacji, i na intymności; o tym właśnie opowiada ten film - za pośrednictwem ciasnych ujęć, kilku przejmujących spojrzeń, te oczy, to szaleństwo… Nic tu nie wynika z dramaturgii. To się bierze, jak powiedział Jean Douchet o moim poprzednim filmie, z dramaturgii obecności, obecności aktora. Wszystko to, co się dzieje, bierze się z jego obecności, którą on emanuje, wynika z faktu, że on tam jest. Nie ma nic, żadnego sposobu, by dowiedzieć się, jak żyje, jak przeżywa swoją agonię, co myśli, jak zareaguje jego twarz… Dla mnie było to też odkrycie i przeżycie tego procesu w czasie teraźniejszym.
To bardzo ważne w filmach kostiumowych, inaczej wychodzi banał. Wszyscy znamy prawdę, wszyscy wiemy, co się stało z tym bohaterem, czy ten lekarz miał rację, czy nie… Zwykle w filmach historycznych wszystko dzieje się w czasie teraźniejszym i, no cóż, to zawsze była część mojej metodologii, która działa też w pracy z zawodowymi aktorami. Mówiłem o tym krótko w mojej poprzedniej rozmowie, że można zastosować to podejście również z profesjonalnymi aktorami. Mam taką szaloną metodologię. Może nie szaloną, ale... na przykład trzy kamery bez przerwy filmują dane sceny, których nigdy zawczasu nie przygotowujemy, jedna scena przechodzi w drugą, potem wracamy do poprzednich scen, tworzymy wariacje, itd. Podoba mi się to i nawet zawodowy aktor nie może się nie poddać tej logice, czy też brakowi logiki. Pomaga też brak komunikacji, który zawsze stosuję. W tym przypadku był to też sposób pracy Jean-Pierre'a. Mało rozmawialiśmy i oczywiście nigdy nie robiliśmy prób. Pierwszy dzień zdjęciowy był dla niego jednocześnie pierwszym dniem w skórze Ludwika XIV. A więc zaczęliśmy tamtego dnia, a potem kręciliśmy przez kolejnych 15 i koniec. Myślę, że to też duże wyzwanie dla aktora, bo nie dostaje ode mnie żadnych informacji.
(mubi.com)
Swój film oparłem na pamiętnikach Saint-Simona, bardzo ważnego francuskiego autora tamtych czasów. To podobało mi się najbardziej, ale zbieraliśmy też więcej informacji i korzystaliśmy
z innych tekstów historycznych. Ten film jest bardzo wierny historii. Ale jest też w nim pewna licentia poetica, inaczej w filmie nie byłoby życia. Jedną z idei stojących za tym filmem jest przeżywanie teraźniejszości poprzez przeszłość. Nie przeżywanie przeszłości za pośrednictwem pamięci. Odnoszę się z szacunkiem do przeszłości i historii, ale jestem też artystą.
("Film Comment")