(…) "Pan od muzyki" porównywany jest z innym wielkim przebojem francuskiej kinematografii, a mianowicie "Amelią" Jean-Pierre'a Jeuneta. I jest tu coś na rzeczy, bo debiutancki film Christophe'a Barratiera będący remakiem "Słowiczej klatki" Jeana Dreville'a wpisuje się w konwencję tak zwanych "filmów optymistycznych", mających w sobie coś z bajki, gdzie dobrzy zostają nagrodzeni, a źli ponoszą sprawiedliwą karę. Bohaterem filmu jest niespełniony, zakompleksiony muzyk, który podejmuje pracę w szkole dla trudnych dzieci. (…) Zakłada chór, aby dotrzeć do serc i umysłów małych łobuziaków. (…) Film ma w sobie jakaś magię i sympatyczną nutkę nostalgii kojarzącą się z dzieciństwem. Debiut Barratiera skonstruowany na zasadzie retrospekcji (dwóch kolegów wspomina swego dawnego nauczyciela) dzięki swemu specyficznemu klimatowi przypomina mi trochę obrazy Giuseppe Tornatore, w których bohater często wraca we wspomnieniach do krainy dzieciństwa. I choć wydarzenia przefiltrowała już pamięć, a kraina nie zawsze przypominała idyllę, to jej obraz pozostał niezatarty we wspomnieniach, tak jak przywoływana z rozrzewnieniem postać pana od muzyki.
Dominika Wernikowska, filmweb.pl