Fabuła "Nosferatu" to nic innego, niż adaptacja nieśmiertelnej powieści Brama Stokera "Drakula". Friedrich Wilhelm Murnau, jeden z najważniejszych przedstawicieli niemieckiego ekspresjonizmu filmowego, planował zekranizować książkę już w 1920 roku. Wdowa po Stokerze nie zgodziła się jednak na sprzedaż praw autorskich do adaptacji powieści. Murnau nie zamierzał z tego powodu rezygnować ze swoich planów. Nie mogąc legalnie posługiwać się tytułem "Drakula" nazwał swój film (i wampira) "Nosferatu", zmienił nazwiska pozostałych bohaterów, a akcję przeniósł z Londynu do niemieckiej Bremy. Nikt kto zna powieść Stokera nie da się jednak zwieść tej prostej mistyfikacji; prawdziwe źródło scenariusza Henrika Galeena jest aż nazbyt rozpoznawalne. Nic też dziwnego, że wdowa po autorze "Drakuli" wytoczyła Murnauowi proces i z łatwością go wygrała. Zgodnie z wyrokiem wszystkie kopie "Nosferatu" miały zostać zniszczone. Na szczęście "egzekucji" arcydzieła nie zdołano przeprowadzić do końca. "Nosferatu" wyświetlany był w wielu krajach i nie wszystkie kopie udało się skonfiskować. W rezultacie film przetrwał do naszych czasów, choć w bardzo różnych, często skróconych i okaleczonych przez dystrybutorów wersjach montażowych. Dopiero w latach 80. historycy kina opracowali na podstawie materiałów archiwalnych wersję uchodzą za bardzo zbliżoną do oryginalnej wizji Murnaua.
Murnau zmieniał detale historii Brama Stokera aby wybrnąć z kłopotów z prawami autorskimi do książki, ale wprowadził również do swojego filmu inne, znacznie subtelniejsze i niewymuszone zmiany. Zarys fabuły przeniesiony jest bardzo wiernie z "Drakuli", sama postać wampira jest jednak w "Nosferatu" pomyślana zupełnie inaczej niż u Stokera. Irlandzki pisarz kreował upiora na bohatera romantycznego; Drakula jest przerażający i demoniczny, ale jednocześnie uwodzicielski i pociągający. W podobny sposób postać wampira miała interpretować w przyszłości większość filmowców i aktorów odtwarzających postać Drakuli, z Belą Lugosim i Christopherem Lee włącznie. Tymczasem u Murnaua upiór nie ma w sobie nic romantycznego; jest odpychającym "żywym trupem", drapieżnikiem, który dąży wyłącznie do zaspokojenia swojego głodu - żądzy krwi. Nosferatu jest czymś więcej niż jeszcze jednym potworem z panoptikum kina grozy - przypomina mroczną siłę natury, sprowadza na Bremę zarazę, towarzyszą mu szczury i nietoperze, wydaje się wcieloną śmiercią. Pod jego niemal zwierzęcą żądzą krwi kryje się czytelna metafora erotyczna, podkreślająca znany z psychoanalizy związek seksualności i popędu śmierci.
Murnauowska koncepcja wampira znalazła genialnego wykonawcę w osobie odtwarzającego Nosferatu Maxa Schrecka. Podobnie jak Murnau, Schreck przed I Wojną Światową związany był w Berlinie z awangardową grupą teatralną Maxa Reinhardta. W "Nosferatu" aktor stworzył kreację, która przeszła do historii kina. Wampir Schrecka, z łysą czaszką, szpiczastymi, szczurzymi uszami, ostrymi jak igły przednimi zębami, szponiastymi dłońmi, nerwowymi ruchami głodnego drapieżnika i okrutnymi pożądliwymi oczyma jest jednym z najbardziej przekonujących potworów w dziejach kina grozy. Postać, którą powołał do życia Max Schreck jest nieludzka, odpychająco obca - i właśnie dlatego tak przerażająca.
Murnau po mistrzowsku wykorzystał skromne środki, które miała do zaoferowania kinematografia początku lat 20. - reżyser sam dokonał przy tym kilku śmiałych technicznych innowacji i wymyślał nowe elementy języka filmowego. "Nosferatu" jest obrazem o niepowtarzalnym, surowym i wciąż zapładniającym wyobraźnię stylu wizualnym. Film uważany jest za sztandarowe dzieło niemieckiego ekspresjonizmu - wraz z "Gabinetem doktora Caligari", "Rękami Orlacka" i "Metropolis" dzieło Murnaua składa się na klasykę tego oryginalnego nurtu. Nakręcony ponad 80 lat temu film wygląda oczywiście staroświecko, ale jego siła oddziaływania jest wciąż potężna; na palcach jednej ręki można policzyć horrory, które niosą ze sobą ładunek grozy porównywalny do "Nosferatu". Nic też dziwnego, że wpływy arcydzieła Murnaua można odnaleźć w kinie grozy na każdym kroku, również w filmach współczesnych. Ślady "Nosferatu" widoczne są w opowieściach o wampirach od "Drakuli" Teda Browninga z 1932 roku, aż pod adaptację powieści Brama Stokera dokonaną przez F.F. Coppolę sześćdziesiąt lat później. Pod koniec lat 70. Werner Herzog złożył hołd dziełu Murnaua, kręcąc autorski remake "Nosferatu" z Klausem Kinskim w roli wampira. Jednym z najnowszych nawiązań do klasyka jest "Cień wampira" z 2001 roku - opowieść o fikcyjnych kulisach powstawania filmu Murnaua. Max Schreck nie jest tu aktorem lecz prawdziwym wampirem, zaangażowanym przez reżysera dla uzyskania większego autentyzmu. Oglądając oryginalnego "Nosferatu" można w tę fantastyczną wersję wydarzeń niemal uwierzyć.
Najogólniej mówiąc, głównym tematem Hoffmanna i hoffmannizmu jest właśnie podwojenie, rozdwojenie, dwoistość albo też od bicie, powtórzenie, kopia; „der Doppelgänger”, mówią Niemcy, „le double”, mówią Francuzi, to sobowtór – i nic więcej niż sobowtór. Nosferatu, jak każdy wampir, prowadzi podwójne życie. Od ludzi prowadzących podwójne życie oraz od sobowtórów roi się w ówczesnych filmach niemieckich. Ich dwoistość wyraża się nieco perwersyjnie: w biedermeierowskim stroju ukrywa się demon; dochodzi do zmieszania „solidnie mieszczańskiego z niesamowicie dziwacznym”: to właśnie połączenie charakterystyczne dla Hoffmanna.
Maria Janion, Niemiecki „ekran demoniczny”, w: Romantyzm, rewolucja, marksizm. Colloquia gdańskie, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1972, s. 314–317.